Obserwatorzy

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Sięgnij dalej niż do swojej szafy


Ubranie oficjalne to z pewnością wyzwanie. Podczas niektórych okazji nie ma za bardzo jak, a nawet nie powinno się, wyglądać krzykliwie lub zbytnio się wyróżniać. Ostatnio, wyjeżdżając do Holandii na moje kolejne już symulacje obrad ONZ dla młodzieży - Model United Nations (MUN), musiałam podjąć się znowu tego modowego wyzwania. Powiecie – „Co można wymyślić, operując jedynie gamą kolorystyczną bieli, granatów i czerni? Najważniejsze są w tym wypadku forma i fason. Jednakże, czy to oznacza, że trzeba szukać od razu „dziwnej” marynarki z drogiego materiału, uszytej przez znanego projektanta? Bynajmniej. Otóż w modzie chodzi w końcu o zabawę.

Wybierając ubrania na oficjalne uroczystości staram się zawsze stworzyć nowe połączenia rzeczy znajdujących się już w mojej szafie. Chociażby dodatki mogą nadać niepowtarzalnego charakteru zwykłej białej koszuli z ołówkową spódnicą. Najprostszym dodatkiem jest makijaż - nawet tylko czerwona szminka. Trzeba przyznać, że naprawdę nie łatwo znaleźć oryginalne i efektowne rzeczy do eleganckiego stroju.

Największym odkryciem mojego pobytu w Leiden były vintage shops.
Po wejściu do pierwszego z nich od razu poczułam, że to idealne miejsce dla mnie. To takie dopieszczone second-handy, gdzie ubrania są starannie wyselekcjonowane. Nie sposób tam znaleźć dwóch podobnych do siebie rzeczy, a zwłaszcza rzeczy podobnych do tych, które obecnie królują w sieciówkach. Niczym małe kapsuły czasu wypełnione ubraniami pozwalają przenieść się o kilkadziesiąt lat w przeszłość. Na pewno skorzystam z następnej okazji odwiedzenia vintage shop podczas pobytu w innym kraju i Wam też to polecam. Marzysz o niepowtarzalnej i  porządnej skórzanej torbie z charakterem, ale twoja babcia już dawno zrobiła porządki na strychu? Szukasz jeansów z wysokim stanem i prostymi nogawkami, ale w większości sklepów są one słabe jakościowo i wcale nie wyglądają na Tobie korzystnie? W takim wypadku, na pewno przy okazji wizyty zagranicą poszukaj podobnych miejsc. Przyznać trzeba, że pomimo wysypu second-handów oferujących rzeczy „z Anglii”, trudno znaleźć w nich rzeczy dobrej jakości. 

Zachęcam Was do poszukiwań perełek, które oczywiście trafiają się, lecz często niełatwo do nich dotrzeć pod stertą sztywnych dżinsów z dziwnymi plamami, kombinezonów narciarskich i porozciąganych swetrów. Nie wiem, możliwe, że kiedyś zrobię wyprawę do tak zwanego „zagłębia toruńskich lumpeksów” na Bydgoskim Przedmieściu, które jest dość znane nie tylko w moim mieście, ale i poza nim - tutaj wyprawę w to miejsce opisuje jedna z dziennikarek Vice Polska - http://www.vice.com/pl/read/odwiedzilismy-w-torunskie-zaglbie-lumpeksow - i również zrelacjonuje Wam moje zdobycze.

























 




















niedziela, 27 listopada 2016

Deficyt produktów wyjątkowych

Bonjour!

Tylko z racji tego, że jest to pierwszy post, będzie on dość długi. Jednak zacząć zawsze należy od wstępu, prawda?

Zajęło mi to prawie 3 miesiące, żeby wszystko było takie jakie powinno – sesja, logo, nazwa, funkcje bloga… Ale udało się, w końcu i jest!

Na początek - czemu taki tytuł?
- Col amidonné – (fr. krochmalony kołnierzyk) wzięło się to od tego, że w sumie od zawsze lubiłam rzeczy z kołnierzykiem. Trzeba przyznać, że otwierając szafę z moimi sukienkami, przynajmniej połowa z nich zawiera ten dodatek elegancji.
Co nie znaczy, że mój styl to tylko to, wręcz przeciwnie – uwielbiam nieprzewidywalność, różnorodność i wyjątkowość.

Z każdym kolejnym postem będę właśnie dodawała cenne ciekawostki, ale głównie chodzi mi o ukazanie rzeczy, które mają dla mnie charakter. Z ręką na sercu mogę przyznać, że umiem powiedzieć, gdzie kupiłam każde z moich ubrań i w jakich okolicznościach. 

W moim stylu jest tak, że ubieranie się jest przyjemnością. Mam na sobie to, na co mam ochotę – proste. Nie wiem, czy można nazwać to szczęściem, raczej nie. Na pewno nie można bagatelizować tego uczucia, kiedy człowiek czuje, że jest wyjątkowy w nowych ubraniach (choć jest taki jak zawsze, tylko że ubrania uświadamiają i podkreślają nas jako nas). Jeśli chodzi o mnie, to jedynym problemem z modą dla mnie jest deficyt produktów wyjątkowych, dlatego też często wracam z zakupów z pustymi rękoma i dlatego też prowadzenie regularnych postów będzie wyzwaniem!

Po tym wprowadzeniu czas na konkrety. Mianowicie sesja z Warszawy z Sarą Goworowską. W kolejnym poście opiszę szczegóły naszej współpracy, na razie powiem też, że trzeba umieć wykorzystać okazję. W każdym razie jest to po prostu lekki początek tego, co chce pokazać. Niech zdjęcia mówią same za siebie.


JUŻ WKROTCE! – Post z Holandii!

PS Mam nadzieję, że wam sie podoba grafika, ktora zrobiłam ❤























bluzka- Stradivarius / spódnica- ZARA / bomberka- ACNE / naszyjnik - Medicine