Obserwatorzy

czwartek, 25 maja 2017

NIEWOLNICTWO MODOWE



     Ubrania od wieków wyrażają to, kim jesteśmy. Są naszą drugą skórą. Mimo tego od około roku 1960 przemysł modowy zatracił gdzieś szacunek do konsumenta. W czasie rewolucji przemysłowej wraz z ceną produktów zaczęła spadać także ich jakość. Tak właśnie narodziła się idea ,,Fast Fashion'', czyli etap rozwoju przemysłu odzieżowego, polegający na dokładnej obserwacji zachowań konsumenckich i jak najszybszym dostosowywaniu do nich oferty sprzedażowej. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że okazało się, iż ludzie są gotowi kupować ubrania znacznie częściej, jeśli za każdym razem, gdy odwiedzają miejsce zakupu, będzie tam coś nowego, taniego i, w ich opinii, modnego. Bo przecież głód rośnie w miarę jedzenia. Kultura konsumpcji, która nastała, jest pod każdym względem zgubna, gdyż prowadzi przede wszystkim do zaspakajania próżności, a tym samym do zaniku wyrafinowanych gustów.



     Przeciętny obywatel każdego rozwiniętego kraju co jakiś czas wybiera się na zakupy do sieciówki, a jego zamierzeniem jest kupić jak najwięcej towaru za jak najmniej pieniędzy. Będąc w pełni świadomym konsumentem przedkłada ilość towaru nad jego jakość. Na pierwszym miejscu stawia bowiem przyjemność kupowania, co przyczynia się do jego poczucia bycia bogatym. A moda nigdy nie powinna była stać się jednorazowym produktem. Okazuje się, że zderzenie z rzeczywistością jest bolesne, bo to my – konsumenci, stajemy się biedni, gdyż kupujemy ,,bylejakość”, a coraz bardziej obrzydliwie bogaci stają się właściciele dużych firm, gdyż na ich kontach przybywa więcej pieniędzy.
     Tempo życia i potrzeba zmian charakteryzują nie tylko sposób konsumpcji. Sprawą równie ważną jest organizacja produkcji. Przemysłowo produkowane ubrania na ogół pochodzą z krajów bardzo biednych, takich jak Bangladesz, Wietnam czy Turcja, które posiadają tanią siłę roboczą.
Przedstawicielka jednej z dużych firm odzieżowych na pytanie, czy przejmuje się tym, że kobiety z krajów Wschodu poświęcają całe swoje życie na robienie ubrań dla Europejczyków i Amerykanów, odpowiedziała: ,,Nie. No, wie Pan, one wykonują swoją pracę... Jest o wiele więcej rzeczy, które mogłyby robić. Pan sobie wyobrazi, jak bardzo te tragedie są niczym, w skali świata". Jak widać zatem, praca, nawet tak niskopłatna, jest bardzo potrzebna tym ludziom, ponieważ ich alternatywy są jeszcze gorsze.
     Bangladesz to miejsce niewolnictwa na miarę XXI wieku. Wszyscy jego obywatele powinni byli otrząsnąć się z zakupowego szału po katastrofie, która miała miejsce 24 kwietnia 2013 roku. Wówczas zawalił się na przedmieściach stolicy Bangladeszu – Dhaki, ośmiokondygnacyjny budynek zakładów odzieżowych. 100 osób zginęło, a ponad 700 odniosło obrażenia. Mimo wszystko to miejsce po dziś dzień to perfekcyjnie zaprojektowany koszmar.
     Firmy mogą zatrudniać ludzi za tyle, za ile chcą, nikt nie może im nic zarzucić. A gdy przyjeżdżają dziennikarze czy ciekawscy podróżnicy, całują oni klamkę, gdyż wszystkie sprawy związane z daną fabryką są owiane tajemnicą. Pracownicy mają związane ręce, bo przecież na miejsce jednego czeka dziesięciu kolejnych, którzy wykonają pracę za niższą stawkę. Przeciętna płaca to 3$ za dzień pracy, a 85% pracowników to kobiety, które swoje dzieci muszą najczęściej wywieźć do rodziny w innym mieście, by zapewnić im opiekę i lepszą przyszłość. Jeden z przedstawicieli wyższego szczebla administracji dużej fabryki wyznał: ,,Oni nie mają żadnego prawa głosu, bo jeżeli by mieli, to nie byłoby dobrej atmosfery w fabryce.”
    Trzeba przyznać, że paradoksalnie coraz bardziej zwracamy uwagę na to, co jemy - by było ekologiczne, bio i fit, a nie dostrzegamy toksyczności ubrań, które nosimy. Jeżeli nie nosisz ubrań od projektanta lub z działu „świadomy” z H&M, to odpowiedź brzmi: TAK - najprawdopodobniej nosisz genetycznie modyfikowane materiały, będące tak samo szkodliwe jak konserwanty, które tak bardzo przerażają cię w żywności.
     Trzeba przestawić myślenie. Jeżeli czegoś nie potrzebujemy, to po co to nam? Nie kupujmy najtańszych rzeczy, żeby tylko były. Kupowanie więcej, wcale nie da nam szczęścia. Przez ostatnie 20 lat dowiadujemy się z badań, że im bardziej wartości materialne stają się ważniejsze, tym mniej jesteśmy szczęśliwi. Wszelkie wytwory popkultury, a zwłaszcza reklamy, piorą nam mózgi i manipulują nami, budując przekonanie, że posiadanie reklamowanych rzeczy da nam szczęście.

     To nie są łatwe i przyjemne zmiany, ale chociaż próbujmy - razem.