Ubranie oficjalne to z pewnością
wyzwanie. Podczas niektórych okazji nie ma za bardzo jak, a nawet nie powinno
się, wyglądać krzykliwie lub zbytnio się wyróżniać. Ostatnio, wyjeżdżając do
Holandii na moje kolejne już symulacje obrad ONZ dla młodzieży - Model United
Nations (MUN), musiałam podjąć się znowu tego modowego wyzwania. Powiecie – „Co
można wymyślić, operując jedynie gamą kolorystyczną bieli, granatów i czerni? Najważniejsze
są w tym wypadku forma i fason. Jednakże, czy to oznacza, że
trzeba szukać od razu „dziwnej” marynarki z drogiego materiału, uszytej przez
znanego projektanta? Bynajmniej. Otóż w modzie chodzi w końcu o zabawę.
Wybierając ubrania na oficjalne uroczystości staram się
zawsze stworzyć nowe połączenia rzeczy znajdujących się już w mojej szafie. Chociażby
dodatki mogą nadać niepowtarzalnego charakteru zwykłej białej koszuli z
ołówkową spódnicą. Najprostszym dodatkiem jest makijaż - nawet tylko czerwona
szminka. Trzeba przyznać, że naprawdę nie łatwo znaleźć oryginalne i efektowne
rzeczy do eleganckiego stroju.
Największym odkryciem mojego pobytu w Leiden były vintage shops.
Po wejściu do pierwszego z nich od razu poczułam, że to idealne miejsce dla mnie. To takie dopieszczone second-handy, gdzie ubrania są starannie wyselekcjonowane. Nie sposób tam znaleźć dwóch podobnych do siebie rzeczy, a zwłaszcza rzeczy podobnych do tych, które obecnie królują w sieciówkach. Niczym małe kapsuły czasu wypełnione ubraniami pozwalają przenieść się o kilkadziesiąt lat w przeszłość. Na pewno skorzystam z następnej okazji odwiedzenia vintage shop podczas pobytu w innym kraju i Wam też to polecam. Marzysz o niepowtarzalnej i porządnej skórzanej torbie z charakterem, ale twoja babcia już dawno zrobiła porządki na strychu? Szukasz jeansów z wysokim stanem i prostymi nogawkami, ale w większości sklepów są one słabe jakościowo i wcale nie wyglądają na Tobie korzystnie? W takim wypadku, na pewno przy okazji wizyty zagranicą poszukaj podobnych miejsc. Przyznać trzeba, że pomimo wysypu second-handów oferujących rzeczy „z Anglii”, trudno znaleźć w nich rzeczy dobrej jakości.
Po wejściu do pierwszego z nich od razu poczułam, że to idealne miejsce dla mnie. To takie dopieszczone second-handy, gdzie ubrania są starannie wyselekcjonowane. Nie sposób tam znaleźć dwóch podobnych do siebie rzeczy, a zwłaszcza rzeczy podobnych do tych, które obecnie królują w sieciówkach. Niczym małe kapsuły czasu wypełnione ubraniami pozwalają przenieść się o kilkadziesiąt lat w przeszłość. Na pewno skorzystam z następnej okazji odwiedzenia vintage shop podczas pobytu w innym kraju i Wam też to polecam. Marzysz o niepowtarzalnej i porządnej skórzanej torbie z charakterem, ale twoja babcia już dawno zrobiła porządki na strychu? Szukasz jeansów z wysokim stanem i prostymi nogawkami, ale w większości sklepów są one słabe jakościowo i wcale nie wyglądają na Tobie korzystnie? W takim wypadku, na pewno przy okazji wizyty zagranicą poszukaj podobnych miejsc. Przyznać trzeba, że pomimo wysypu second-handów oferujących rzeczy „z Anglii”, trudno znaleźć w nich rzeczy dobrej jakości.
Zachęcam Was do poszukiwań perełek, które
oczywiście trafiają się, lecz
często niełatwo do nich dotrzeć pod stertą sztywnych dżinsów z dziwnymi
plamami, kombinezonów narciarskich i porozciąganych swetrów. Nie wiem, możliwe,
że kiedyś zrobię wyprawę do tak zwanego „zagłębia toruńskich lumpeksów” na
Bydgoskim Przedmieściu, które jest dość znane nie tylko w moim mieście, ale i
poza nim - tutaj wyprawę w to miejsce opisuje jedna z dziennikarek Vice Polska
- http://www.vice.com/pl/read/odwiedzilismy-w-torunskie-zaglbie-lumpeksow - i również zrelacjonuje Wam moje
zdobycze.